Pozwiedzamy, a potem odpoczniemy na kempingu – postanowiliśmy i po zjechaniu na ląd w Lodingen na Lofotach, pojechaliśmy na południe, do najbardziej na tym archipelagu popularnej miejscowości, Å. Z tradycyjnie rozumianego odpoczynku koniec końców nic nie wyszło, bo albo dużo chodziliśmy, albo jeździliśmy na rowerze, ale inaczej się nie da – Lofoty swoją urodą mocno motywują do aktywnej eksploracji. I idziesz dalej, ciekawy, czy możliwe jest, żeby za następnym zakrętem było jeszcze piękniej. Jest.
Po drodze do Å zatrzymaliśmy się nad zapierającą dech w piersiach plażą w Ramberg. Krajobraz zadziwiający – Karaiby w norweskiej scenerii. Kuszące morze, biały piasek, pełne słońce. I maksymalnie 12 stopni. Blisko plaży jest kemping, jednak zdecydowanie polecam pojechać nieco dalej, na kemping przy Fredvang Strand.
Podczas rowerowej wycieczki następnego dnia odkryliśmy jeszcze kilka, stworzonych wyłącznie do podziwiania, plaż. Dzięki temu jednak, że nie są to miejsca do plażowania w dosłownym tego słowa znaczeniu, można dostrzec ich inny wymiar, docenić czyste, nieskażone ludźmi, piękno przyrody.
Chcieliśmy przenocować na kempingu w Å, ten jednak był przepełniony, a miasteczko jest tak ciasne, że nie ma możliwości znaleźć miejsca na nocleg na dziko. Wróciliśmy zatem na przydrożny parking pomiędzy Å i Reine i tam spędziliśmy noc, a rano ruszyliśmy na malowniczą przechadzkę do Å.
Ta pierwotnie rybacka wioska obecnie zmieniła swój charakter na turystyczno-rybacki. Domy prawdziwych rybaków mieszają się z rorbuer (chatki na palach) dla turystów. Jednak nie jest to turystyka odzierająca z uroku, przytłaczająca i głośna. Jest ujarzmiona, wpleciona w życie wioski, nie przeszkadza. O wiele więcej turystów jest w Reine, do Å zdają się wpadać na chwilę. I całe szczęście.
Swego czasu turyści notorycznie kradli tabliczkę z nazwą miejscowości. Teraz taką tabliczkę można sobie bez przeszkód kupić w sklepie z pamiątkami, a co łatwo dostępne, przestaje być atrakcyjne, ustały więc kradzieże.
Å to wymarzone miejsce na spędzenie kilku cichych, spokojnych dni. Z książką w ręku, kubkiem kawy, na tarasie jednej z rorbu zbudowanej na balach w morzu. Gdyby nie kamper, właśnie tak byśmy zrobili.
Na końcu wioski, za wiaduktem, jest spory parking i sklepik z pamiątkami. Zdaje się, że nie ma zakazu kamperowania.
Następnego dnia, jadąc na plażę Ramberg, zahaczyliśmy o Reine – najbardziej obfotografowaną miejscowość na Lofotach. Nie zachwyciła nas do tego stopnia, co Å, z powodu większej ilości turystów zapewne. Jest tu nieco gwarniej, bardziej komercyjnie, choć obu słów użyłam ciut na wyrost – ciągle jesteśmy w Norwegii, nie jest to ten gwar i ta komercja, jakie cechują inne turystyczne destynacje. Tutaj też jest mnóstwo rorbuer z trawą na dachach, zdaje się jednak, że większość z nich to wakacyjne domki na wynajem. Gdybym jednak miała wybierać, na kilkudniowy pobyt zdecydowanie wybrałabym Å.
Jadąc na kemping przy cudnej plaży w Ramberg, ni z tego, ni z owego, skręciliśmy w jedną z bocznych dróg i pokonując dwa mosty przeciągnięte nad cudnymi lagunami, jadąc przez pola wiejską uliczką, dojechaliśmy do cudnej, wielkiej, zielonej doliny nad zatoką, przy plaży Fredvang, i do kempingu umiejscowionego idealnie w środku tego idyllicznego pejzażu.
Nie od dziś wiadomo, że w najpiękniejsze miejsca dociera się wtedy, kiedy zarzuci się stworzony przed wyjazdem plan na rzecz scenariusza pisanego przez podróż.
Najpiękniejsze widoki <3 <3 <3
Widoki i dom!:)
Å wydaje się być cudownym miejscem!
Przypuszczałam, że się Tobie spodoba