Kociewie to kolejny, obok odkrytych przez nas niedawno Beskidów, niezwykle ciekawy region Polski, znaleziony przez, a raczej dzięki pracy zawodowej. Tym razem prowadziłam stresujące szkolenie w Kwidzynie, wyrównaliśmy więc moje nerwy okolicznymi przyjemnościami. Wdzięczna jestem mojemu Marcisiowi, że wszędzie ze mną jeździ. Dzięki niemu, zamiast gdzieś w Polsce
w samotności nie przesypiać nocy z nerwów, jedziemy sobie we dwójkę i odwiedzamy regiony, gdzie byśmy z własnej woli pewnie nie przyjechali, bo jednak ciut za daleko. I zawsze odkrywamy takie zakątki, że dusza się raduje.
Tym razem odkryliśmy Kociewie.
[learn_more caption=”KOCIEWIE” state=”open”]
Za Wikipedią: region etniczno-kulturowy na Pomorzu Gdańskim, położony na lewym brzegu Wisły, obejmujący wschodnią część Borów Tucholskich. W przybliżeniu Kociewie zajmuje obszar obecnych powiatów starogardzkiego, tczewskiego i północnej części świeckiego, zamieszkany przez ok. 300 tys. mieszkańców. Część mieszkańców regionu posługuje się gwarami kociewskimi. Z Kociewia pochodzi m.in. Wojciech Cejrowski.
[/learn_more]
Trafiliśmy w okolice wsi Żur. Jak? Zgodnie ze słowami Pani Marzeny, właścicielki gospodarstwa tuŻur, w którym spędziliśmy kociewski weekend, w podróżowaniu dochodzi się do takiego momentu, kiedy się dokładnie wie, co się lubi i takich miejsc się szuka. Tak też było w tym przypadku.
Kiedy jedziemy kamperem, jesteśmy wolni, zatrzymujemy się, gdzie dusza zapragnie, oczywiście w granicach norm prawnych i zdroworozsądkowych. Kiedy jednak musimy lub chcemy korzystać z baz noclegowej, wybieramy ją starannie. Przetrzepałam cały internet w poszukiwaniu fajnej miejscówki w promieniu 100 km od Kwidzyna, wpisując w wyszukiwarkę słowa kluczowe: drewniany domek, wiejska chata, agroturystyka. I znalazłam. Gospodarstwo agroturystyczne TuŻur i drewniany domek nad strumykiem. Strzał w dziesiątkę.
Na terenie gospodarstwa stoi willa, w której mieszka właścicielka i gdzie można wynająć pokoje. Tuż obok, nad strumyczkiem, wybudowano 3 nieduże drewniane domki, bardzo ładne w swojej prostocie. W środku koza i i cegła na podłodze. Wieczorem, przy rozpalonym ogniu, robi się niezwykle przyjemnie. Zewnętrzny reflektor oświetla drzewa rosnące tuż za wielkim oknem. Takie proste, a takie piękne.
Domki są czteroosobowe, ale i 6 osób by się zmieściło. Można zamówić śniadania, a nawet obiad. Dostaniemy samą naturę – mleko prosto od krowy, twaróg z tegoż mleka, omlet z jaj od tutejszej kury, domowe dżemy z zaskakującymi składnikami, zupę grzybową z grzybów z lasu zza płota i pstrąga ze stawu hodowlanego sąsiada. I wiele więcej, nasz pobyt był jednak zbyt krótki, żeby zasmakować pełni kociewskiej kuchni.
Właścicielka gospodarstwa opowiedziała nam o regionie i wskazała na mapie miejsca warte odwiedzenia. Za jej poradą, poszliśmy na długi spacer wzdłuż rzeki Wdy i dalej, wzdłuż jeziora Żur, aż do ośrodka wypoczynkowego w Grzybku. Warto wspomnieć, że Kociewie wchodzi w obręb Borów Tucholskich, szliśmy więc przez nie byle jaki las.
W okolicy jest kilka plaż i małych, ukrytych w borze czyściutkich jeziorek. Zdaje się, że Kociewie to idealne miejsce na zaszycie się na tydzień z dala od turystycznego zgiełku, na polskiej wsi, pośród borów i lasów. Na przejażdżki rowerowe na bezludne plażki
i wędrówki z towarzyszącym śpiewem ptaków. Na wieczorne piwo nad strumykiem z lokalnej warzelni w Tleniu. Na odpoczynek.
Lecz nie tylko. To też dobra baza wypadowa do okolicznych miast, leżących na szlaku Europejskiego Gotyku Ceglanego jak Chełmno czy Grudziądz. Niedaleko stąd również do równie gotyckiego Malborka, który wizytowałam po raz pierwszy, nadrabiając zaległości z podstawówki.
CHEŁMNO – miasto chybionych pomysłów
Miasto na szlaku Europejskiego Gotyku Ceglanego, promujące się jako… miasto zakochanych. Ponoć w krypcie tutejszej kaplicy jest relikwia św. Wojciecha, patrona zakochanych, kawałek ręki czy nogi. W związku z czym jakiś geniusz w urzędzie postanowił zamknąć oczy na wszechobecną gotycką cegłę, a a zamiast tego kazał uformować krzaki w serca i porobić serduszkowe girlandy. Jako miasto zakochanych Chełmno to lipa, za to gotyk reprezentować może dumnie i z wypiętą piersią.
Może traficie na dzień, kiedy park miniatur zamków gotyckich będzie otwarty. Co za pomysł organizować fajną atrakcję, a potem ogradzać ją brzydkim płotem i zamykać na cztery spusty?
Po spacerze wzdłuż murów i po starym mieście warto zajść do Karczmy Chełmińskiej, aby przy kominku i staropolskim obiedzie dowiedzieć się, że kurz jest po to, żeby leżał.
MALBORK
O Malborku nie będę się rozwodzić – jaki jest, każdy widzi. Radzę jedynie wziąć audioprzewodnik – wycieczka po zamku zamienia się wtedy w wędrówkę w czasie i niezłą frajdę.
Podobało mi się na Kociewiu. Tym bardziej, że mniej więcej z tych rejonów pochodzi moja rodzina. Wyobrażam sobie, że wiosną i latem jest tam pięknie – śpiewają tysiące ptaków, pachnie lasem i polem, a niech i nawet gnojówką, wieczorami cykają świerszcze i pohukuje sowa. Jeździłabym sobie na starym rowerze w sukience, ze ździebełkiem jakiegoś zboża w ustach, w słomkowym kapeluszu, po leśnych duktach, wiejskich ścieżkach, po Borach Tucholskich, i kąpałabym się w jeziorach przy zachodzącym słońcu. Tak mi się w głowie maluje sielskość. I polskość. Tylko nie rozmawiałabym z ludźmi o polityce, żeby mi ta bańka czasem nie pękła.
Im częściej jeździmy po kraju, tym bardziej widzę, że Polska to nie tylko morze, góry i Mazury. Skłaniam się nawet ku tezie, że tej charakterystycznej, charakternej i zapadającej w duszę Polski szukać trzeba poza utartymi szlakami. Będzie trochę kanciasta, miejscami nieładna i wkurzająca, aby za chwilę stać się swojską, naturalną, i w tej naturalności łagodnie pociągającą.