Korzystając z kolejnego długiego weekendu, przepołowionego przez konieczność przebywania w pracy, zabraliśmy Dzieci na kamperowanie. Pierwszą część przekamperowaliśmy
w Sławie, drugą w Bronkowie. Obie miejscowości były dla nas zaskoczeniem.
Sławę*, a konkretnie kemping nr 261 „Słoneczny” wybraliśmy ze względu na fakt, iż w sierpniu 2013 odbędzie się tam 79. F.I.C.C Rally, czyli międzynarodowy zlot kamperowców, na który chcielibyśmy się wybrać. Dla mnie była to również podróż z gatunku sentymentalnych, gdyż małym dziewczęciem będąc spędzałam tam z Rodzicami prawie każde wakacje.
*”Sława jest słowem spotykanym wyłącznie u narodów słowiańskich i ma korzenie przedchrześcijańskie. Nazwa miasta bynajmniej nie oznacza jednak sławy w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Wywodzi się z mokradeł, gdyż
w języku staropolskim slava, slova oznaczały rzekę, zaś slovo – błoto” (Wikipedia). Mamy niebywałe szczęście do błotnistych jezior…
Kemping nr 261 jest bardzo w porządku. Równy, odkryty teren, duże parcele, fantazyjnie ponazywane ścieżki między sektorami. Nieduży – pojęcia nie mam jak się tam zmieszczą wszyscy uczestnicy zakrojonego chyba na duża skalę zlotu, ale przejrzysty. Sanitariaty takie se – wydzielone godziny kąpieli, pająki, pajęczyny (dziewczyny odmówiły wizyt), zasłonki w prysznicach takie, co się lepią do ciała. Wszechobecne karteczki z wielojęzycznym hasłem: „Zostaw pomieszczenie takim, jakim je zastałeś” niewielki efekt przynoszą, myślę, że wystarczyłoby po polsku, zagraniczni wycierają umywalki z kropelek i szoruję kibelki szczotą po użyciu.
Do jeziora rzut beretem lub szus rowerem, ładnie zagospodarowana promenada, molo, bezpieczne ścieżki rowerowe, punkty gastronomiczne, plac zabaw. A i dla miłośników zwiedzania coś się znajdzie: barokowy pałac, kościół z XVII wieku, okazały ratusz. Tylko młodzież okoliczna nazbyt licznie występuje i bryka, ale można nie zwracać uwagi. Nie spodziewaliśmy się, że 60 km od Zielonej Góry znajdziemy tak przyzwoite, ładnie położone miejsce do kamperowania. Podobało nam się.
*Dla podróżujących z dziećmi i jadących przez Nową Sól, polecamy zatrzymać się na bardzo ładnym i dużym placu zabaw prawie nad rzeką. Duża radocha, z huśtawek się nie wyrasta, choć błędnik fiksuje…
Drugie miejsce to Bronków.
W pierwszej kolejności pojechaliśmy do ośrodka Temar
w Kołatce. Na terenie między domkami a jeziorem, szumnie nazwanym kempingiem, zgromadzono stado starych przyczep kempingowych. Z miejsca, które nam wskazano, mieliśmy widok na te przyczepy, a z tyłu zamieszkany domek. Czułam się jak na złomowisku.
W dodatku w ośrodku odbywało się polsko-niemieckie wesele, a jakiś pan mianujący się gospodarzem obiektu powiedział, że nasz kamper stojący przed domkiem zakłóca intymność jego mieszkańców. Pojechaliśmy stamtąd. Dla usprawiedliwienia ośrodka Temar dodam, że pani w recepcji wspomniała, że tak to wszystko wygląda, ponieważ są
w trakcie powiększania i przenoszenia pola kempingowego.
Kilka kilometrów dalej przy drodze stoi znak wskazujący drogę do miejsca o nazwie Park Magnolia. Tam należy jechać, gdyż znajduję się tam ładny, położony bezpośrednio przy jeziorze kemping. Nie wyposażeni w tą wiedzę pojechaliśmy dalej, do gospodarstwa turystycznego z duża stadniną koni. Wskazano nam miejsce między kurnikiem a stajnią. Brzmi jak brzmi, ale było całkiem sympatycznie. Pełna agroturystyka na dość wysokim poziomie, trochę Niemców w domkach, trochę Polaków grających na gitarze i śpiewających ogniskowe pieśni i nasz kamper w środku. Atmosfera zaskakująco przyjazna i luźna, nikt się o nic nie czepia, niczemu nie dziwi, każdy ze swoją dziwną zajawką robi swoje. Wieczorem w towarzystwie polsko-niemieckim obejrzeliśmy mecz Portugalia-Niemcy. Poczuliśmy narodową jedność z innym Polakami, wspólnie kibicując Portugalii.
Kolejne kamperowanie już wkrótce.