Wielkanocny wpis wzbudził emocje. Zastanawiałam się i wciąż nie wiem, czy powinnam stworzyć sprostowanie, w którym wyjaśniłabym intencje, jakie towarzyszą mi przy formułowaniu sądów oceniających nasze społeczeństwo. Zgodnie jednak z przysłowiem, czasami człowiek musi i ja muszę, bo się uduszę.
Po pierwsze, absolutnie nie krytykuję rodzinnego spędzania czasu, zwłaszcza, jak to się lubi. Ale jak się nie lubi… Krytykuję życie oparte na przymusie
i poświęcanie się w stopniu większym niż można przełknąć.
Po drugie, oceniam społeczeństwo jako ogół, nie pana Marka, panią Krysię
i sąsiada z trzeciego piętra. Uderzam w przeciętnego Polaka, gdzie słowo „przeciętny” oznacza tyle co statystyczny, uśredniony, i nie niesie za sobą informacji, że wszyscy są przeciętni, a ja się ponad tą przeciętność wybijam.
Po trzecie, piętnuję postawę, polegającą na braku aktywności, którą podzieliłam sobie na wymiary:
[learn_more caption=”Pierwszy wymiar: SPORT”] Wcale nie mówię, że wszyscy od 3-go do 80-go roku życia mają jeździć downhill na rowerach albo biegać maratony, w moim przydomowym lesie i tak jest już tłoczno. Ale co zawadzi wyciągnąć z piwnicy zagracony rower albo popykać z dzieckiem w badmintona, skoro już jest na świecie. Jeśli nie dlatego, że się lubi, to dla zdrowia, kurka. Powracając do przeciętnego Polaka – nie trzeba znać statystyk,wystarczy się rozejrzeć, policzyć brzuchatych nad Bałtykiem w sezonie i poobserwować seniorów.[/learn_more]
[learn_more caption=”Drugi wymiar: HOBBY”]Zainteresowanie, chęć poznawania nowych rzeczy. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy lubią podróżować, choć przyznam, że zupełnie tego nie rozumiem. Świadoma też jestem, pozostając w socjologicznej konwencji, że przeciętnego Polaka na to zwyczajnie nie stać. Jednak na poczekaniu potrafię wymienić 10 rzeczy nie wymagających żadnych nakładów finansowych, które chciałabym robić po pracy i w czasie wolnym, gdyby doba miała 48 godzin, zamiast, jak statystyczny Polak, zasiąść na kanapie i oglądać „Trudne sprawy”, czy coś tam w tym stylu.[/learn_more]
[learn_more caption=”Trzeci wymiar: CEL”]Stawianie sobie jakichś celów i próby ich realizacji.Ale celów rozpoczynających się od słowa „chcę”, a nie „muszę”. Bo to takie straszne smutne, jak jedynym chceniem jest przespanie popołudnia i pogapienie się w tv. Co samo w sobie nie jest wcale złe, każdy czasem lubi pozappingować na kanapie. Diabeł jednak tkwi w proporcjach.[/learn_more]
Krótko mówiąc, tworzę sądy i oceniam, bo leży mi na sercu dobro społeczeństwa, w którym żyję, a przy okazji moje własne. Takim jestem trochę wojownikiem:) O ile lepiej żyłoby się wśród spełnionych, szczęśliwych
i zdystansowanych ludzi, prawda?
Bo, jak śpiewał Johny Cash, sooner or later God’s gonna cut you down,
a wtedy będzie za późno na przeżycie życia porządnie.
Tytułem końca, mądrzejsi ode mnie też widzą problem: