Około 200 km idealnie na zachód od Zielonej Góry leży region Flaeming Skate, który bynajmniej nie słynie z flamingów. Flamingi widziałam raz w życiu, na jeziorze w Hiszpanii, różowe ptaki na niebieskiej wodzie, wyglądały bajkowo
i zabawnie. Gdyby region Flaeming Skate miał coś wspólnego z flamingami, też byśmy tam pojechali. Gdyby w dodatku flamingi jeździły na rolkach, kwestią czasu byłoby, żebyśmy się tam przeprowadzili.
Tymczasem, region Flaeming Skate, mimo braku flamingów, jest całkiem atrakcyjny, choć o ile bardziej byłby, gdyby jednak te flamingi na rolkach tu
i ówdzie…
Jest tu bardzo dużo dosć długich ścieżek, dostosowanych do jazdy na rolkach. Na tyle długich, że darowaliśmy sobie rolki na rzecz rowerów jednak – sport sportem, wyczyn wyczynem, jednak wciąż pamiętamy 18 km przejechane na rolkach wokół Senftenberger See i kolejne trzy dni, kiedy żadna aktywności poza leżeniem nie wchodziła w grę.
Zatrzymaliśmy się na kempingu Flaeming-Camping Oehna i w sobotę ruszyliśmy na rowery. Zrobiliśmy 45 km (nasza trasa).
Po drodze przejechaliśmy przez miasto Juterbog, jednocześnie przenosząc się w czasie w okolice wojny.
[learn_more caption=”Juterbog”]
Jüterbog od początków wieku XX aż do lat 90. był miastem wojskowym. W czasie drugiej wojny swiatowej był ważnym miastem garnizonowym nazistów, z kolei po wojnie stacjonowała tu Armia Czerwona, co oznaczało, że imponujące zabudowania poniemieckie i nowe budynki zajęło od 30-tu do nawet 70-ciu tysięcy żołnierzy rosyjskich. Przy 12-15 tysiącach mieszkańców ta liczba robi wrażenie. Współegzystowanie ludnosci cywilnej z żołnierzami radzieckimi dalekie było od przykładnego. Armia Czerwona opusciła miasto dopiero w latach 90-94′, czyli po zjednoczeniu Niemiec. 60% powierzchni miejskiej Juterboga stanowią byłe obiekty wojskowe – fabryki amunicji, baraki, magazyny broni, domy oficerów itd. Stopień konwersji tych obiektów do użytku w czasach współczesnych jest jednym z najwyższych w Niemczech.
[/learn_more]
Miasto współczesnie wygląda, jakby było dopiero zasiedlane. Na wskros przesiąknięte jest wojskową atmosferą. Ma się wrażenie, że wojna trwa, żołnierze są na froncie, a w domach zostały kobiety i dzieci. Okna i drzwi
w kamienicach pozabijane są deskami, nie ma żadnych sklepów, na ulicach pojedynczy przechodnie. Ogromna ciekawosć czasów wojny i powojennych pcha mnie, żeby pojechać tam jeszcze raz i pozaglądać do opuszczonych budynków. W internecie można znaleźć kilka zdjęć, groźnie fascynujące.
Z uwagi na duży potencjał sportowy regionu, niedokończone zwiedzanie Juterboga i nadzieję, że jednak gdzies te flamingi są, jeszcze wrócimy do Flaeming Skate. Szczerze taką wycieczkę polecamy.
No ten tekst jest dobry: „Dużo ciekawiej obserwuje się ludzi pracy, którzy wykorzystują 15 minut przerwy, żeby naładować baterie morzem”
Szczęściarze Wy, wieczni wakacjusze 😉
Ale to właśnie dzięki m.in. Wam kupiłem kampera, dziadunia takiego, ale już cztery wypady za nami.
Lubię czytać Wasze relacje, często obfite w szczegóły, praktyczne rady, dla nowicjuszy jak znalazł, choć fajnie jest też samemu coś znaleźć na żywo, samemu doświadczyć przygody 😀
Pozdrówka,
Valdes z ct 🙂
Wieczni wakacjusze – takie pozory, ja pracuję na pełnym etacie, Marcin też. Ale tu się nadgodziny odbierze, tu jakieś święto w naszym cudownym kraju. No i nigdy, przenigdy, nie bierzemy dni wolnych tylko po to, żeby na przykład posprzątać w domu. Wszystkie zbieramy na wyjazdy.
Bardzo przyjemnie wiedzieć, że dołożyliśmy cegiełkę do kupna kampera, prawda, że zmienia życie?:)
Szerokiej drogi!