Początkowo nie byłam entuzjastką tego pomysłu. Czy nie za zimno jeszcze? Czy nie są za młode? Za słabe? Zbyt “miejskie”? Czy się nie utopią, nie rozryczą, nie pochorują? Potem postanowiłam nie być strachidupkiem, macochą-kwoką, pomyślałam what the hell i zarezerwowałam dwa kajaki. Co ma być to będzie, witaj przygodo!
I było świetnie.
Pojechaliśmy niedaleko, do Lubrzy, na 15 kilometrowy, obliczony na 4 godziny, spływ Paklicą, w którym oboje braliśmy udział kilka lat temu i który wspominaliśmy bardzo sympatycznie. Kajaki wynajęliśmy u Pana Martineza i jemu chciałabym poświęcić więcej uwagi.
[learn_more caption=”Kapitan Martinez”]
Czasem spotyka się ludzi, których śmiało można określić mianem osobistości w danym kontekście społeczno-kulturowym, w danej czasoprzestrzeni. Pan Martinez powitał nas na terenie ośrodka wczasowego prowadzonego przez swoją żonę żeglarskim pozdrowieniem. Przedstawił się dziewczynom jako kapitan Martinez, podał im rękę – lubię jak dorośli traktują dzieci jak ludzi, zauważając i doceniając ich istnienie. Oddał do dyspozycji cały rozległy teren wraz z boiskiem mówiąc, żebyśmy sobie stanęli, gdzie chcemy. Później dopowiedział, że planuje zrobić mały kemping z prawdziwego zdarzenia, co bardzo się chwali, bo brakuje tego typu infrastruktury w okolicy. Z późniejszych rozmów wywnioskowaliśmy, że Pan Martinez jest nie tylko właścicielem ośrodka wypoczynkowego i firmy organizującej spływy – jest też społecznikiem i działaczem na rzecz rozwoju gminy. Miał swój udział w wyremontowaniu plaży i zbudowaniu pomostu nad jeziorkiem, stworzeniu festiwalu piosenki żołnierskiej, wytyczeniu ścieżki pieszo-rowerowej “Szlakiem nenufarów”, organizuje spływy twardzieli, odbywające się w listopadzie, i pewnie zrobił o wiele więcej, o czym nie dało się opowiedzieć podczas kilkunastominutowych pogadanek. Nieczęsto spotyka się ludzi, którym się chce, a jeszcze rzadziej takich, którzy lubią innych ludzi.
[/learn_more]
Jedną noc spędziliśmy na terenie ośrodka, drugą na prywatnym podwórku Pana Martineza razem z również prywatnym, acz bardzo towarzyskim kotem o trudnym imieniu Mikesza, szybko przechrzczonym na swojskie Marakesz.
Lubrza to mała wieś na Pojezierzu Łagowskim, w dorzeczu Obry, leżąca między trzema małymi jeziorami: Goszcza (48 ha, głęb. 20,2 m), Lubie (28,4 ha, głęb. do 35 m) oraz Lubrza, tuż obok takich atrakcji jak Międzyrzecki Rejon Umocniony
i klasztor w Gościkowie/Paradyżu.
Znajduje się tu profesjonalne studio nagrań Respublica, w którym nagrywały takie zespoły jak Kult, czy Myslovitz. Jednak największą atrakcją są niewątpliwie spływy kajakowe.
Rozrywka tania – 60 zł za 2-osobowy kajak, fizycznie raczej wymagająca, za to bardzo, ale to bardzo przyjemna. Fajnie czasem poczuć się jak łowca przygód, mały Indiana Jones – przeciskać się pod kłodami, wpływać prosto w ostre gałęzie, zabijać pająki rękami, ratować tatę przed wciągnięciem przez bagna
i wyssaniem przez pijawki, podziwiać dzikie krajobrazy, oko w oko obcować
z wytworną czaplą i uciekać przed broniącym swojego terytorium wściekłym łabędziem – a to wszystko mając tylko 9 i 12 lat! My, jako dorosłe dzieci, zupełnie pozbawieni napojów wyskokowych, jakimi obficie raczyła się ekipa płynąca równolegle do nas, również bawiliśmy się przednio. Choć były momenty, że myślałam, ze mi ręce odpadną razem z ramionami.
Kolejnego dnia zrobiliśmy mały, 8-kilometrowy objazd wokół jeziorek, poruszając się szlakiem Nenufarów.
Odkryliśmy bardzo fajnie położony opuszczony kemping na sprzedaż, własność Uniwersytetu Zielonogórskiego. Z bezpośrednim dostępem do wyremontowanej przez gminę plaży z pomostem, nie za mały, nie za duży,
z pozostałościami po boiskach do kosza, siatki i piłki nożnej sprawiał bardzo zachęcające wrażenie. Aż dziw, że leży odłogiem, zamiast witać pierwszych kempingowców.
Pan Martinez wyjaśnił nam, że UZ chce za ten teren 3 miliony złotych. Taka cena plus kasa, jaką trzeba w to włożyć, jest zaporowa. A niestety Lubrza, mimo kilku atrakcji, nie jest gwarancją na zapełnienie kempingu w sezonie, głównie przez wielkość, a raczej małość tych jezior, ograniczającą działalność wodną i zniechęcającą potencjalnych turystów, którzy pojadą raczej do niedalekiego Łagowa albo Niesulic. Jest za to świetnym miejscem na perfekcyjnie zorganizowany spływ kajakowy.
Zatem, jeśli chcesz nauczyć dzieci pracy zespołowej, obcowania z przyrodą, radzenia sobie w ciężkich warunkach i zachowywania zimnej krwi, oduczyć marudzenia, zmęczyć je i patrzeć jak wtryniają kanapkę z pasztetem, którego nie lubią – zabierz je na spływ kajakowy, na przykład do Lubrzy. Na przykład w weekend 16-17 maja, kiedy to wokół czołgu na głównym i jedynym lubrzańskim placu Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz wyśpiewywać będą marsze na corocznym Festiwalu Piosenki Żołnierskiej. Potem koniecznie zjedzcie lody Śnieżka siedząc pod wioskowym sklepem, a Ty zapytaj, czy lepsza zabawa była tu, czy na basenie 5-gwiazdkowego hotelu w miejscowości, której nazwy nie znają, w kraju, którego nazwy nie zapamiętały.
Szkoda, że nie macie kasy na ten kemping, chętnie bym została administratorem…
Na administratora już są ludzie – właściciele 😉
super wycieczka i śliczna kicia!
Chcieliśmy kota wziąć ze sobą, ale nie chciał jechać:)
No fajnie, fajnie się to czyta : )
Bardzo miło słyszeć:) czy raczej – czytać:)