Jedną z większych życiowych przyjemności jest dostać w prezencie coś, o czym bardziej lub mniej skrycie się marzy. Coś, czego nie kupilibyśmy sobie sami, na co zawsze szkoda kasy, bo jest fanaberią, bez której spokojnie można żyć. Ale po to ma się urodziny, żeby takie rzeczy dostawać od tych, którzy nas dobrze znają, rozumieją nasze nawet najbardziej irracjonalne potrzeby, umieją słuchać i zapamiętują.
Największą potrzebą i marzeniem Marcina jest mieszkać w Hiszpanii i nie musieć pracować. Tego na razie nie mogę mu zapewnić, więc skupiłam się na drugim w kolejności marzeniu, kompletnie nierealnym do spełnienia, dlatego nie miałam poczucia, że daję mu tylko nędzny substytut.
Marcin na urodziny dostał ode mnie przejażdżkę po torze samochodem KTM X Bow. Żeby mógł przez chwilę poczuć się prawie jak kierowca F1 w prawie bolidzie.
Przy okazji, uświadomiliśmy sobie, jak bardzo posiadanie kampera ułatwia nam realizowanie tego typu pomysłów. Sam przejazd KTM X BOW nie jest najtańszy. Gdyby trzeba było doliczyć do tego koszt hotelu w Poznaniu i stołowanie się „poza domem”, dwudniowy wyjazd kosztowałby dwukrotnie więcej pieniędzy i wysiłku. Tymczasem wystarczyło, że wsiedliśmy do kampera, pojechaliśmy do Poznania, wjechaliśmy na teren wokół toru* i stanęliśmy sobie tuż przy parku maszyn, i już czuliśmy się jak profesjonalni rajdowcy. Podłączeni do prądu, z toaletą obok. O 6:20 rano obudził nas ryk silników, a za oknem stało kilkadziesiąt sportowych samochodów, od starych BMW, przez Clio Sport, na Porsche kończąc.
*Pan ochroniarz przy wjeździe, na pytanie, czy można wjechać i przenocować, odpowiedział, że nie ma dyspozycji, żeby nie wpuszczać, więc wychodzi, że można. Podoba mi się taka logika.
Przejażdżki sportowymi samochodami dla amatorów odbywają się przy okazji dni Tor Poznań Track Day. Pozwolę sobie użyć reklamowego sloganu: jest to nie lada gratka dla fanów motoryzacji:) Auta całkiem całkiem, ryk silników, klimat taki wyścigowy, adrenalina w powietrzu. No i KTM.
[box type=”info”] KTM X-BOW
Moc: 270 KM
Przyspieszenie: 3,9s.
Prędkość max: 295km/h
Typ: Roadster
Liczba drzwi: brak
Masa: 700 kg
[/box]
Przygoda z tym potworkiem rozpoczęła się od krótkiego szkolenia, na którym ostrzegali, że to trudne samochody i żeby uważali ci, którym w sportowym samochodzie włącza się tzw. „nieśmiertelność”. Przestraszyłam się, bo Marcin do nich się zalicza. Potem były 4 okrążenia na torze kartingowym. Na 20 uczestników, tylko Marcin dwukrotnie zaliczył „bączka”, sprawdzając, ile to auto może, a pilot powiedział, że jechał najszybciej. U mnie puls chyba z 200, lepszy taki strach niż kawa, u niego iskry w oczach i komentarz: „Trzeba po prostu szybciej prostować koła”. Ot i cała filozofia.
Okrążenia na torze – jedno jako pasażer, jedno jako kierowca – odbywały się jednocześnie z trwającymi wyścigami. Braliśmy więc niejako udział w całej tej zabawie. Marciś na szczęście przeżył swoją jazdę, nie robił głupot, nie dał się nikomu wyprzedzić i zdawał się być w swoim żywiole. Choć przyznał, że dopiero po przejażdżce KTM-em ma odrobinę pojęcia, co oznacza ściganie się na torze i że uczy to auto pokory. Powinno się takie okrążenie fundować wszystkim, którym wydaje się, że są mistrzami kierownicy, żeby przekonali się, że wcale nie są.
Tego typu prezenty niosą ze sobą pewne ryzyko. Marcin tak był podjarany jazdą po torze, wyścigami i całą otoczką, że od razu zaczął sprawdzać ceny samochodów sportowych i kombinować, jakby tu zabawę na torze wpleść w nasze podróże. Po cichu przyznam, że nie miałabym nic przeciwko.
Tor Poznań wciąga … i uczy pokory 😉
To samo powiedział Marcin
Wyrazy twarzy Marcina mówią wszystko o tej „przyjemności” ale Ty Dziecko, zostań w bezpiecznej odległości – najlepiej w kamperze.