To dwa niewielkie archipelagi leżące tak blisko siebie, że zdają się być jednym. Odległość od najdalej na południe położonej miejscowości na Lofotach – Å, do najdalej na północ wysuniętej miejscowości na Vesteraalen – Andenes wynosi 338 km.
Wyspy są ze sobą połączone mostami i podmorskim tunelem. Można się na nie dostać z lądu lub promem – my wybraliśmy drugą opcję i przeprawiliśmy się z Bognes do Lodingen, skracając sobie drogę o około 120 km.
Lofoty to strome skalne masywy, porośnięte mchami i zieloną trawą, u stóp których szumi morze w kolorach od groźnego granatu do idyllicznego turkusu. Wybrzeża upstrzone są na czerwono rybackimi wioskami, pełnymi identycznych niemal drewnianych domków i rusztowań do suszenia dorszy. Najpiękniejsze obrazy w głowach i najpiękniejsze fotografie mamy właśnie z Lofotów. Jest to jedno z bardziej urokliwych miejsc na Ziemi i piszę to jako miłośniczka południowych klimatów.
Na Lofotach panuje klimat umiarkowany chłodny, jak przeczytałam na Wikipedii “wybitnie morski”, łagodzony przez Prąd Zatokowy. Oznacza to, że spodziewać się należy dość silnego wiatru, przejrzystego powietrza i orzeźwiających temperatur. Nie oszukujmy się – jest tu zimno. Prąd Zatokowy być może łagodzi, ale zimą.
Średnia temperatura stycznia i lutego wynosi -1 °C, lipca i sierpnia 12 °C. Od 27 maja do 17 lipca panuje tu dzień polarny, a my mieliśmy to szczęście, że przez 3 dni pobytu na Lofotach świeciło dla nas piękne słońce, mogliśmy więc podziwiać je nawet o 3 w nocy.
Archipelag Lofoty jest spornym punktem w konflikcie pomiędzy grupami norweskich ekologów a przedstawicielami przemysłu naftowego, którzy chcą rozpocząć proces poszukiwań nowych złóż ropy na obszarze wysp. Jednak nie tylko ekolodzy są przeciwko. W tym regionie występują ogromne ławice dorszy i śledzi, stanowiące podstawę zarobkowaniu tutejszych rybaków. Nie bez znaczenia pozostaje też wpływ wydobycia ropy na lofocką turystykę. Dlatego póki co, rząd odkłada decyzję o ewentualnym rozpoczęciu wierceń.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Muzeum Wikingów Lofotr, następnie pojechaliśmy do Å i Reine, potem zatrzymaliśmy się na dwa dni na świetnym kempingu na wyspie Flakstadoya, skąd rowerami pojechaliśmy do rybackiej wioski Nusfjord. Na koniec wylądowaliśmy w Andenes na wyspach archipelagu Vesteraalen, skąd wyruszają wyprawy na bezkrwawe wielorybnicze safari. Stamtąd promem popłynęliśmy z powrotem na stały ląd.
(kliknięcie w podświetloną nazwę spowoduje przeniesienie tamże)