Noworoczny wypad, który w pierwotnym planie miał trwać 5 dni i kończyć się najdalej w Słowenii, przerodził się w 12-dniowy trip na północ Włoch. Zmodyfikowany naprędce pod wpływem zaskakujących jak na zimę zjawisk – mróz i śnieg – plan podróży, z dnia na dzień załatwiane dni urlopowe (przecież jest styczeń! nowa pula 26 dni do rozdysponowania – odkrycie na miarę Ameryki dało poczucie bezkresnej niemal wolności) i udało się – przez kilka dni grzaliśmy tyłki w bezpiecznej jak na zimę temperaturze 10-19 stopni, rozpływając się nad nieskończoną urodą boskiej Italii.
Oprócz barw różowych, wyjazd miał momentami ciemniejsze kolory. Kamperowanie dużo daje, ale też dużo wymaga – trzeba zadbać o wszystko to, co niezbędne w każdym, nawet najmniejszym, domku. Między innymi, a zimą niemal przede wszystkim, o ogrzewanie.
Wyjeżdżając, planowaliśmy nocować na kempingach, gdzie mieliśmy podłączać się do prądu i grzać elektrycznym grzejnikiem, uznaliśmy zatem, że dwie butle z gazem wystarczą.
[learn_more caption=”Wyjaśnienie dla nie-kamperowców”]
Tiry i busy do ogrzewania mają webasto – piecyk działający na benzynę, proste i bezproblemowe.
Kampery niestety nie mają webasto (dlaczego?), tylko piecyk na gaz, musimy więc wozić ze sobą w specjalnym schowku butle gazowe. Gaz potrzebny jest do ogrzewania wnętrza i wody i gotowania.
Latem nie ma problemu, bo grzeje się mało lub jedynie wodę i czasem coś gotuje. Zimą, przy wyjazdach na 3 dni, dwie butle też w zupełności wystarczają. Jeśli nie, można je wymienić na każdej stacji benzynowej, pod warunkiem, że jesteśmy w Polsce. Za granicą to takie łatwe nie jest.
[/learn_more]
Początkowo nie mieliśmy jechać aż do Włoch, tylko poszmirać się po Czechach i Słowenii, gdzie znalazłam kemping z uzupełnianiem gazu. Z kolei w Czechach co prawda na stacji benzynowej butli nie wymienią, ale są miejsca, łatwo dostępne, gdzie nabijają butle gazem za takie same pieniądze jak w Polsce (60-80 zł za 10 kilogramową butlę).
We Włoszech jednak jest z gazem spory problem, podobnie zresztą jak w innych krajach, np. Norwegii (jak sobie poradzić: przeczytacie na blogu Coffee in the Wood). Kompletnym bezsensem jest, że każdy kraj ma inne butle gazowe
z innymi przyłączami. Nie dość więc, że nie można po ludzku wymienić swojej butli w innym kraju niż została nabyta, to jest też problem z uzupełnieniem gazu, nawet na stacjach gazowych posiadających takie uprawnienia, bo co kraj, to inne przyłącza(to też nie takie oczywiste, że wszędzie, gdzie sprzedają gaz, uzupełnią go nam – jest to zakazane; trzeba znaleźć punkt posiadający takie uprawnienia, w Polsce też).
Pytaliśmy na każdej stacji, od wielkich, do prywatnych, maleńkich, a nuż ktoś po cichu mógłby. Nie ma szans. W końcu, w portowej La Spezia, w punkcie tankowania gazu (GPL po włosku) pan obsługujący narysował nam drogę do punktu uzupełniania gazu. Gdzieś na jakieś górze, ignorując znaki zakazu ruchu i “ślepe ulice”, znaleźliśmy wielki plac pod szyldem “BP Gas”.
Za ręczne nabicie dwóch butli (z tonu pani, która tłumaczyła cenę wynikało, że lepiej ręcznie niż mechanicznie) zapłaciliśmy 80 EUR. Lepiej nie lepiej, drogo upiornie. Pani mówiła też, że francuskich butli nie mogą nabić wcale, bo są zupełnie inne, cieszyliśmy się więc, że z polskimi się udało, nawet, jeśli zostaliśmy po włosku skrojeni. Bez gazu musielibyśmy szybciej wracać do domu.
[box type=”info”]
Adres: Via Antoniana, 33
La Spezia SP, Włochy
44.119009, 9.827406
(za centro commerciale La Terrazze i za stacją pożarną)
[/box]
[learn_more caption=”Informacja od kamperowca z Włoch”]
Pełna butla to koszt od 21 – 29 euro w zależności od miasta, najczęściej jest to ok. 24 – 26 euro. Nie trzeba nabijać. Wystarczy kupić w pierwszym lepszym sklepie, najczęściej butle stoją na zewnątrz i jadąc przez jakieś miasteczko od razu widać gdzie sprzedają. A mają różne rodzaje, więc da się dopasować na wymianę pusta -> pełna, lub dogadać i za kaucją (wieczną) np. 6 euro brać pełną. Na pytanie czy pasują gwinty? Na allegro sprzedają również włoskie reduktory, które tu leżą na półkach w sklepach, więc muszą pasować.
[/learn_more]
Oprócz problemów z gazem, zatkały się odpływy wody w zlewie i umywalce, co pozornie nieszkodliwe, okazało się upierdliwe okropnie – mycie zębów i naczyń pod prysznicem, którego odpływ znajduje się w podłodze łazienki,sprawiało, że w kółko musieliśmy tę podłogę wycierać, żeby suchą stopą wejść do środka.
Na koniec, całe szczęście już blisko domu, przytrafiła nam się najgorsza usterka, której genezę poznamy jutro. Skutkiem natomiast jest brak ładowania akumulatora, co w efekcie doprowadziłoby do zupełnego uziemienia kampera.
Nie udało się jednak okolicznościom i wrogim siłom natury w postaci śnieżycy w Austrii zepsuć nam ferii. W trakcie jedynie dwunastu dni przemierzyliśmy 6 krajów i 3 pory roku.
A wszystko to w poszukiwaniu promyków słońca.
W następnym odcinku: Cesky Krumlov, austriackie Linz i Salzburg
6 krajów i 3 pory roku stawiają Cię tuż pomiędzy love it! i hate it!.
Czekam na ciąg dalszy! 🙂