Po przemyśleniach, przeliczeniach, psychoanalizach przy winie, analizie SWOT bez mała, pytań w stylu „jak Ci podpowiada intuicja/serce/dusza” i różnych innych widzimisię jedziemy do Chorwacji, a konkretnie na Istrię. Uznaliśmy, że jakoś tak bardziej swojsko, emocjonalnie bezpieczniej, a Czesi, Słowacy, Węgrzy i Chorwaci bliżej sercom (i portfelom) naszym niźli Niemcy, Austriacy i Włosi. Ale włoskiej wyprawy absolutnie nie odpuszczamy – co się odwlecze itd.
Podróż do Chorwacji rozłożyliśmy na 3 dni, 2 noce – pierwsza w okolicach Bratysławy, gdyż wyczytałam we Voyage’u, że w maju w tych rejonach właśnie są dni otwartych winnic. A my lubimy winnice, szczególnie otwarte i o ile zdążymy to zaliczymy. Drugi nocleg zaplanowałam pod Zagrzebiem, który zamierzamy zwiedzić rowerami, o!
Na miejscu optymistycznie licząc będziemy w środę wieczorem. Na trzy dni zakoczujemy na cudnym kempingu w Stupice i będziemy robić nic i sightseeing rowerami. Potem planujemy wyprawy. Must see: Plitvickie Jeziora, Pula i Rovinji + inne ciekawostki do uzgodnienia na bieżąco. Powrót również z dwoma noclegami – nad Balatonem, choć pływające smokowęże robią skuteczną antyreklamę i drugi nocleg w Czechach, najprawdopodobniej w okolicach Brna. Będzie cudnie! O tak:
przepiekny jest ten obrazek;]